Zs
Nowojorski zespół przez lata przybierał różne formy i obierał nowe ścieżki, aby ciągle iść o krok dalej.
Słynne zdanie Mies van der Rohe „less is more” znajduje tu swoje uzasadnienie. Zaczynali jako sekstet, teraz grają w trio.
Przez 15 lat ich awangardowe kompozycje stawały się coraz bardziej skondensowane i przemyślane. Ostatnie wydawnictwo Zs jest tego najlepszym dowodem. Album Xe został nagrany za jednym zamachem na 2-calowej taśmie, bez dogrywek i poprawek. Trio spędziło w studiu 3 dni, ale utwory zebrane na tegorocznym krążku zmieniały nieustanie swój kształt w trakcie ponad dwuletniej trasy koncertowej.
Częściowo improwizowany materiał zaskakuje ładem i pociąga ornamentyką. Uwagę przykuwają tekstury kreślone wspólnie przez każdego z członków zespołu. Higgins i Fox wykorzystali w swoich partiach polirytmię i rytm synkopowy, zapominając o stałym metrum. Kompozycje opierają się na krótkich motywach, które zapętlone płynnie przechodzą w kolejne. Struktura utworów podobna jest do instalacji z okładki wykonanej przez Taubę Auerbach. Pojedyncze elementy tworzą tutaj organiczną całość. Repetycje Zs osiągają wymiar obrzędu, na tyle fascynującego, że nie chcemy przerwać tego rytuału.